Jeszcze nie tak dawno kompletowałam dokumenty, potem
odliczałam 100 dni do wylotu, a dzisiaj mija mi dokładnie dwa tygodnie w USA. Dokładnie
dwa tygodnie temu o tej porze kładłam się spać na szkoleniu będąc w pokoju z
całkiem obcą Brazylijką, która okazała się genialną osobą i na szczęście mieszka
15 minut drogi ode mnie. Czas szybko leci, więc ten rok na pewno minie jakby
pstryknąć palcami, dlatego muszę dobrze go wykorzystać.
Training School CC :
Campus piękny, pogoda i jedzenie słabe. Jeśli chodzi o
zajęcia, tragedii nie było może dlatego że trafiła mi się dobra nauczycielka
która wiedziała jak nas rozbudzić i przełamać naszą blokadę angielskiego. I to
właśnie na szkoleniu przekonałam się że mój angielski jest całkiem dobry, w
porównaniu z połową dziewczyn z Francji, Meksyku czy Tajlandii, które ledwie
umiały się przedstawić. Najlepsza część training school? Wycieczka do NY! Central
Park, wjazd na Top of the Rock, Times Square, Rockefeller Center, Empire State
Building, 5th Ave .. Kiedy szłam ulicami NY, kiedy zobaczyłam z takiej
odległości Statuę Wolności, kiedy zobaczyłam widok z Top of the Rock , na prawdę
miałam łzy w oczach. Przez te kilka godzin w tym mieście czułam się jak w filmie,
bo wszystkie te miejsca kojarzyłam z amerykańskich filmów. Nie ma szans opisać
tego uczucia, a żadne ze zdjęć nie odtworzy tego widoku, choćby było zrobione
najlepszym i najdroższym aparatem. Na pewno tam wrócę i to nie raz!
Przyjazd do rodziny :
Rodzina przywitała mnie cudownie, chociaż byłam tak
oszołomiona tym wszystkim że mało pamiętam z pierwszego dnia. Od tygodnia
codziennie dostaję ten sam zestaw pytań : „Czy wszystko ok? Czy potrzebujesz
czego? Czy potrzebujesz czegoś ze sklepu? Czy potrzebujesz czegoś do swojego
pokoju? Czy dobrze się czujesz w swoim pokoju?” . Kocham swoją okolicę, miasto
(Bethesda), dom oddalony o 5 minut drogi samochodem od granicy z Washington DC.
Lepiej trafić nie mogłam i naprawdę polecam każdej Au Pair stan Maryland i
okolice. HF w żaden sposób mnie nie ogranicza i zapewnia wszystko czego
potrzebuję. Dzieci smart boy i silly girl, to idealne określenia dla nich i
póki co nie mam na co narzekać. Taka typowa amerykańska rodzina, no może z
trochę zdrowszym jedzeniem.
Jest tyle miejsc które chcę zobaczyć, ale póki co powoli
zaczynam planować Roadtrip California.
Na razie jest mi dobrze i jestem szczęśliwa. Ale wiem że
będzie ciężko, bo to nie wakacje, to mimo wszystko ciężka praca z dziećmi. Wiem
że będę tęsknić, a nawet już tęsknie. Ale to tylko rok i nawet nie zauważę
kiedy zleci.. Póki co cieszę się że mogę
spełniać swoje marzenia!
super! :-) i życzę Ci tego, aby rodzinka przez cały czas była taka fajna jak jest teraz :-) have fun!
OdpowiedzUsuńBrzmi fantastycznie! Życzę Ci powodzenia w dalszych przygodach au pair. :)
OdpowiedzUsuńhttp://my-swiss-paradise.blogspot.com/