poniedziałek, 3 października 2016

6 miesięcy i 11 stanów póżniej..



6 miesięcy i 11 stanów później, tylko kiedy to minęło? Rok temu o tej porze nawet nie myślałam o tym wyjeździe a wszystko potoczyło się w ekspresowym tempie.

Ostatni wpis wrzuciłam gdy minął miesiąc od mojego przylotu i nie mogłam się nadziwić jak szybko to zleciało. Śmieszne, bo teraz mija pół roku i tym bardziej nie mam pojęcia gdzie to minęło. Dobrze wiedziałam że nie jestem typem osoby która zrobi karierę blogową, chociaż wiem że mam jedną fankę która wciąż czeka na mój debiut na youtube. Tak Wójcikowa to ty! Kopnął Cię ten zaszczyt (zapewne przez to samo imię i nazwisko co moje) i wspomnę o Tobie bo mimo że po orientation wywiało Cię do Chicago,  to właśnie Ty jesteś osobą dzięki której wiem że tu nie zwariuję. Przez te pół roku wiedziałam że mogę do Ciebie zawsze zadzwonić i poryczeć się kiedy się pieprzyło a ja potrzebowałam rozmów, poradzić się, wypić butelkę wina na skypie lub ponarzekać na życie au pair, bo nikt inny tego nie zrozumie lepiej niż inna au pair. Nie raz dałaś mi kopa w dupę, to z Tobą postawiłam pierwsze kroki w USA i mimo że panikara z Ciebie trochę to cieszę się że to na Ciebie trafiłam!

Tak więc 6 miesięcy życia w USA minęło, czy było kolorowo i idealnie jak to sobie zawsze wyobrażałam? Ciężko ocenić, bo gdy trafiasz na prawdziwy perfect match jak w moim przypadku to tak naprawdę nie ma się czym przejmować. Ale czy na pewno? Zależy jaką osobą jesteś, myślę że osoby które przyjeżdżają jako au pair dzielą się na trzy grupy :
A – „Nienawidzę Polski, za mało zarabiamy, Polska jest taka zacofana, szukam sposobu na zieloną kartę”
B – „Boże jak ja wytrzymam bez mojego psa cały rok” – cały rok homesick
C – „Jadę zwiedzić i spełnić marzenia, zobaczymy co dalej”

Ja należę do tej ostatniej grupy. Przyjechałam, zwiedzam, spełniam marzenia, jaram się nowościami ale wiem że wracam do Polski za pół roku. Wiedziałam to od początku. I nie dlatego że się zawiodłam, nie wracam też dla kogoś , bo ludzie w Twoim życiu pojawiają się równie szybko jak i znikają. Wracam bo to już mój drugi wyjazd za granicę do pracy który uświadomił mi że po prostu mimo wszystko najlepiej czuję się w Polsce. Nie wyobrażam sobie mieszkać tysiące kilometrów od mojej rodziny. Wiem że przede mną jeszcze pół roku, ale patrząc na to jak teraz szybko zleciało wiem że muszę sobie dobrze zorganizować czas żeby nic nie przegapić.

Jak minęło mi pół roku? Były chwile ciężkie, gdy czułam się jak 24 letnia matka dwójki dzieci na co stanowczo nie jestem gotowa. Tak rok bycia au pair jest chyba najlepszą antykoncepcją. Kocham swoje dzieciaki najbardziej w moje dni wolne, kiedy wiem że w każdej chwili mogę wyjść z domu. Bo kiedy pieprzy Ci się w życiu i nie jesteś w stanie rano wyjść z łóżka , zgadnij co? Tak dokładnie, au pair musi wstać i z uśmiechem przywitać dzieciaki i spędzić z nimi kolejne 10 godzin. Poza tym jak prawie każda au pair przez większość czasu jestem #aupoor. Po całym dniu pracy zakupy są najlepszą rozrywką. Poznałam też mnóstwo ludzi z najróżniejszych zakątków świata, ale cieszę się że od samego początku mam obok siebie te kilka osób na które wiem że zawsze mogę liczyć. Dzięki temu wiem że po powrocie moje pierwsze podróże będą w kierunku Hiszpanii i Francji. Mam możliwość poznać kulturę żydowską i obchodzić razem z nimi ich święta. Poznała siostrę mojego dziadka która od 50 lat mieszka w USA i wcześniej nie miałam okazji się z nią spotkać. Mam możliwość ukończenia kursów na jednym z bardziej znanych Uniwersytetów w USA (Georgetown University – i nie chodzi o to że się chwalę bo tak naprawdę każda Au Pair może wybrać kurs na tej uczelni, więc to może nie żadne osiągnięcie. Ale dla mnie to jednak coś, to w końcu amerykański uniwerek i przepiękny campus.) Co jeszcze? Na pewno się zmieniłam i na pewno się jeszcze zmienię. 

Ale najważniejsze to podróże..
W 6 miesięcy udało mi się odwiedzić stany : Pennsylvania, South Carolina, North Carolina, New York, New Jersey, Virginia, California, Arizona, Nevada, District of Columbia  i oczywiście stan w którym mieszkam Maryland. Każdy stan jest inny i każdy ma w sobie to coś, bardzo to dziwne ale naprawdę w każdym ze stanów coś mnie urzekło. Jednak moje serce zostało w Californii, a dokładniej w San Diego i po części w San Francisco. Dokładnie tak, spełniłam swoje największe marzenie którym był road trip po Californii! A dodatkowo spędziłam tam swoje 25 urodziny, co było  najlepszym prezentem ode mnie dla mnie.

Las Vegas > Antelope Canyon > Grand Canyon > Palm Springs > San Diego > Laguna Beach > Los Angeles > Santa Monica > Malibu > Big Sur > Santa Cruz > San Jose > San Francisco



Na prawdę nigdy nie pomyślałabym że będę miała taką możliwość, to było tak odległe marzenie.. Zakochałam się w San Diego i San Francisco, zawiodłam się na Los Angeles, mogłabym spędzić całe wakacje imprezując w Las Vegas i Santa Monica na kultowej Venice Beach! Gdy oglądam zdjęcia to nadal nie wierzę że tam byłam.. Będzie więcej to na pewno, póki co w przyszły weekend Chicago, potem świąteczny New York.. Zobaczymy jeszcze gdzie mnie poniesie na święta, które domyślam się że nie będą łatwe dla mnie.



Czy jestem tu szczęśliwa? Są dni kiedy mam ochotę się spakować i wrócić do Polski, mieszkanie w domu w którym pracujesz siada na psychikę i po pewnym czasie i w pewnym wieku ma się tego po prostu dosyć. I prawie codziennie zadaje sobie pytanie czy jestem szczęśliwa i generalnie mogłabym bez zastanowienia powiedzieć że tak, ale jednak wciąż czegoś brakuje.. 



























środa, 4 maja 2016

one month

Dokładnie miesiąc temu o tej porze wylądowałam w Nowym Jorku! Już minął miesiąc, serio? To prawda że czas leci tutaj cholernie szybko i ani się obejrzę a będę wracać już do Polski. Pierwsze zderzenie z nową kulturą już za mną co nie zmienia faktu że każdego dnia uczę się czegoś nowego o życiu w USA. W większości są to rzeczy które znam z filmów dzięki czemu wydają się tak znajome.
Dzieci mnie całkowicie zaakceptowały a mała A. już nie płacze każdego ranka że chce do taty. Fakt że czasami jest małym szatanem, który chce postawić na swoim a ja mam ją ochotę oddać komuś obcemu, to wynagradza mi to co drugi dzień dialogiem :
A : „Are you my friend?”
Me: “Of course I am”
A : “Ok, You are my new Au Pair”
Me : “Yes”
A : “Ok I love You Kasia”

Przyszłe Au Pair, nie wierzcie bezgranicznie folderom które podsuwają Wam agencje. Ten rok nie będzie całkowicie idealny i nie raz będziecie miały ochotę z rykiem uciec z domu w którym mieszkają małe szatany, nie raz zadacie sobie pytanie „Czemu do cholery zostawiłam swoje życie w Polsce żeby podcierać tyłek obcemu dziecku” lub traficie do rodziny w której będziecie musiały pilnować pralki w trakcie prania , bo może wybuchnąć (jedna z wielu irracjonalnych historii o host rodzinach z grupy dla Polskich Au Pair w USA), a przez różnicę czasu nie będziecie w stanie porozmawiać z bliskimi w trudnej chwili. Musicie się też przygotować na bycie 3 rodzicem, kiedy to HM spyta się Was jaki rodzaj mięsa powinna zamówić dla swojego dziecka w restauracji.  I mimo że ja to wszystko wiedziałam, i mimo że trafiłam na jak do tej pory na prawdę perfect match to po pierwszych 3 tygodniach dopadł mnie kryzysowy dzień, kiedy to się poryczałam i miałam ochotę spakować się i wracać do Polski. Na szczęście to był jednorazowy przypadek, i nie nie mam żadnego homesick. I na szczęście ile minusów tyle samo plusów w tym programie, także nie planuję kolejnych takich dni, tylko zaczynam planować podróże.

Po pierwszym miesiącu mogę na pewno stwierdzić że bez problemu poruszam się po domu, i wiem jaki kubek w danym momencie potrzebuje moje dziecko co jest bardzo istotne. Wiem że jej żyrafa nigdy nie może opuścić domu bo jeśli jakimś cudem zaginie, moje dziecko postawi całe US na nogi. Nie używając GPS dojadę na karate, my gym, playground i do wszystkich istotnych sklepów. Za to z GPSem ruszyłam już w pierwszą dłuższą trasę do Baltimore (50mil), a w sobotę ruszam do Pennsylvanii (200mil).  I chociaż nikomu o tym nie wspominałam przed wyjazdem (moja duma na to nie pozwalała) to cholernie obawiałam się jazdy samochodem w Stanach, bardziej niż tego że nie poradzę sobie z angielskim. Inne znaki, inne zwyczaje, milion znaków „STOP”.. Za to teraz mogę śmiało stwierdzić że kocham prowadzić nie tylko w Polsce, ale i w US!
Myślę że niedługo zrobię małą listę rzeczy które nadal mnie zadziwiają w stanach i będę ją regularnie uzupełniać.


I wciąż każdego dnia przechodzi mi myśl „O to wygląda jak z amerykańskiego filmu” i wtedy sobie przypominam że ja naprawdę jestem w US !

* Niestety A. obudziła się zbyt szybko i nie udało mi się wrzucić wpisu w porze mojego lądowania. Dodatkowo S. po raz pierwszy od mojego przylotu przytulił się dzisiaj do mnie z 10 razy i powiedział "I love You", i staram się wierzyć że to wcale nie dlatego że wdał się w szkole w bójkę i czekała go poważna rozmowa z tatą po powrocie z pracy. 

coś dzięki czemu czuję się prawie jak w domu
Sowa w parku koło domu, na wysokości kolan? Tylko w stanach!


Baltiomore

Baltimore
Baltimore
Baltimore
Baltimore

Alexandria
Mazury? nie to tylko Alexandria

Alexandria
Alexandria
Alexandria
American Museum of  Natural History
Pierwsze ruskie pierogi w US, które bardzo wszystkim smakowały!


poniedziałek, 18 kwietnia 2016

big dream

Jeszcze nie tak dawno kompletowałam dokumenty, potem odliczałam 100 dni do wylotu, a dzisiaj mija mi dokładnie dwa tygodnie w USA. Dokładnie dwa tygodnie temu o tej porze kładłam się spać na szkoleniu będąc w pokoju z całkiem obcą Brazylijką, która okazała się genialną osobą i na szczęście mieszka 15 minut drogi ode mnie. Czas szybko leci, więc ten rok na pewno minie jakby pstryknąć palcami, dlatego muszę dobrze go wykorzystać.


Training School CC :
Campus piękny, pogoda i jedzenie słabe. Jeśli chodzi o zajęcia, tragedii nie było może dlatego że trafiła mi się dobra nauczycielka która wiedziała jak nas rozbudzić i przełamać naszą blokadę angielskiego. I to właśnie na szkoleniu przekonałam się że mój angielski jest całkiem dobry, w porównaniu z połową dziewczyn z Francji, Meksyku czy Tajlandii, które ledwie umiały się przedstawić. Najlepsza część training school? Wycieczka do NY! Central Park, wjazd na Top of the Rock, Times Square, Rockefeller Center, Empire State Building, 5th Ave .. Kiedy szłam ulicami NY, kiedy zobaczyłam z takiej odległości Statuę Wolności, kiedy zobaczyłam widok z Top of the Rock , na prawdę miałam łzy w oczach. Przez te kilka godzin w tym mieście czułam się jak w filmie, bo wszystkie te miejsca kojarzyłam z amerykańskich filmów. Nie ma szans opisać tego uczucia, a żadne ze zdjęć nie odtworzy tego widoku, choćby było zrobione najlepszym i najdroższym aparatem. Na pewno tam wrócę i to nie raz!
















Przyjazd do rodziny :
Rodzina przywitała mnie cudownie, chociaż byłam tak oszołomiona tym wszystkim że mało pamiętam z pierwszego dnia. Od tygodnia codziennie dostaję ten sam zestaw pytań : „Czy wszystko ok? Czy potrzebujesz czego? Czy potrzebujesz czegoś ze sklepu? Czy potrzebujesz czegoś do swojego pokoju? Czy dobrze się czujesz w swoim pokoju?” . Kocham swoją okolicę, miasto (Bethesda), dom oddalony o 5 minut drogi samochodem od granicy z Washington DC. Lepiej trafić nie mogłam i naprawdę polecam każdej Au Pair stan Maryland i okolice. HF w żaden sposób mnie nie ogranicza i zapewnia wszystko czego potrzebuję. Dzieci smart boy i silly girl, to idealne określenia dla nich i póki co nie mam na co narzekać. Taka typowa amerykańska rodzina, no może z trochę zdrowszym jedzeniem. 











Jest tyle miejsc które chcę zobaczyć, ale póki co powoli zaczynam planować Roadtrip California.

Na razie jest mi dobrze i jestem szczęśliwa. Ale wiem że będzie ciężko, bo to nie wakacje, to mimo wszystko ciężka praca z dziećmi. Wiem że będę tęsknić, a nawet już tęsknie. Ale to tylko rok i nawet nie zauważę kiedy zleci..  Póki co cieszę się że mogę spełniać swoje marzenia!