poniedziałek, 18 kwietnia 2016

big dream

Jeszcze nie tak dawno kompletowałam dokumenty, potem odliczałam 100 dni do wylotu, a dzisiaj mija mi dokładnie dwa tygodnie w USA. Dokładnie dwa tygodnie temu o tej porze kładłam się spać na szkoleniu będąc w pokoju z całkiem obcą Brazylijką, która okazała się genialną osobą i na szczęście mieszka 15 minut drogi ode mnie. Czas szybko leci, więc ten rok na pewno minie jakby pstryknąć palcami, dlatego muszę dobrze go wykorzystać.


Training School CC :
Campus piękny, pogoda i jedzenie słabe. Jeśli chodzi o zajęcia, tragedii nie było może dlatego że trafiła mi się dobra nauczycielka która wiedziała jak nas rozbudzić i przełamać naszą blokadę angielskiego. I to właśnie na szkoleniu przekonałam się że mój angielski jest całkiem dobry, w porównaniu z połową dziewczyn z Francji, Meksyku czy Tajlandii, które ledwie umiały się przedstawić. Najlepsza część training school? Wycieczka do NY! Central Park, wjazd na Top of the Rock, Times Square, Rockefeller Center, Empire State Building, 5th Ave .. Kiedy szłam ulicami NY, kiedy zobaczyłam z takiej odległości Statuę Wolności, kiedy zobaczyłam widok z Top of the Rock , na prawdę miałam łzy w oczach. Przez te kilka godzin w tym mieście czułam się jak w filmie, bo wszystkie te miejsca kojarzyłam z amerykańskich filmów. Nie ma szans opisać tego uczucia, a żadne ze zdjęć nie odtworzy tego widoku, choćby było zrobione najlepszym i najdroższym aparatem. Na pewno tam wrócę i to nie raz!
















Przyjazd do rodziny :
Rodzina przywitała mnie cudownie, chociaż byłam tak oszołomiona tym wszystkim że mało pamiętam z pierwszego dnia. Od tygodnia codziennie dostaję ten sam zestaw pytań : „Czy wszystko ok? Czy potrzebujesz czego? Czy potrzebujesz czegoś ze sklepu? Czy potrzebujesz czegoś do swojego pokoju? Czy dobrze się czujesz w swoim pokoju?” . Kocham swoją okolicę, miasto (Bethesda), dom oddalony o 5 minut drogi samochodem od granicy z Washington DC. Lepiej trafić nie mogłam i naprawdę polecam każdej Au Pair stan Maryland i okolice. HF w żaden sposób mnie nie ogranicza i zapewnia wszystko czego potrzebuję. Dzieci smart boy i silly girl, to idealne określenia dla nich i póki co nie mam na co narzekać. Taka typowa amerykańska rodzina, no może z trochę zdrowszym jedzeniem. 











Jest tyle miejsc które chcę zobaczyć, ale póki co powoli zaczynam planować Roadtrip California.

Na razie jest mi dobrze i jestem szczęśliwa. Ale wiem że będzie ciężko, bo to nie wakacje, to mimo wszystko ciężka praca z dziećmi. Wiem że będę tęsknić, a nawet już tęsknie. Ale to tylko rok i nawet nie zauważę kiedy zleci..  Póki co cieszę się że mogę spełniać swoje marzenia!

2 komentarze:

  1. super! :-) i życzę Ci tego, aby rodzinka przez cały czas była taka fajna jak jest teraz :-) have fun!

    OdpowiedzUsuń
  2. Brzmi fantastycznie! Życzę Ci powodzenia w dalszych przygodach au pair. :)
    http://my-swiss-paradise.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń